Okres Zwykły — Dzień PowszedniRok 2024/2025 — Cykl C/I
Pierwsze czytanie
2 Mch 6, 18-31
Eleazar, jeden z pierwszych uczonych w Prawie, mąż w podeszłym wieku i o szlachetnym wyglądzie twarzy, zmuszany był do otwarcia ust i jedzenia wieprzowiny. Ale on, woląc chwalebną śmierć niż nienawistne życie, dobrowolnie szedł na mękę. A rozważając, jak powinien iść, tak jak przystało tym, którzy odważnie opierają się, aby żyć uczciwie, a nie z pożądania życia, przyjął uderzenia. I ci, którzy go prowadzili do niegodziwej ofiary, mówiąc z nim szeptem, z powodu starej znajomości z mężem, wzięli go na bok i prosili, aby przyniósł mięso, które można było jeść, a które on sam przygotował, i udawał, że je jadł, jakby według rozkazu króla, z ofiary; aby uniknął śmierci, i aby ze względu na starą znajomość z nimi, użyto go z miłosierdziem. Lecz on, rozważając sprawiedliwość swego wieku i godność swej starości, i chwałę swej siwizny, i doskonałe prowadzenie się od dzieciństwa, i święte prawa i przykazania Boże, odpowiedział natychmiast, mówiąc, że lepiej jest, aby został posłany do piekła. „Nawet jeśli bym teraz udawał, wszyscy młodzi ludzie uznaliby, że Eleazar w wieku dziewięćdziesięciu lat przeszedł na obyczaje obcych. I zostaliby przez moją symulację zwiedzeni, i przez to zhańbiliby moją starość i zbezcześciliby ją. Albowiem chociaż na razie uniknę kary ludzi, nie ucieknę od ręki Wszechmocnego ani żywy, ani umarły. Dlatego teraz, odważnie oddając życie, pokażę się godnym starości i zostawię młodym przykład do odważnego umierania za najświętsze i najczystsze prawa”. I powiedziawszy to, natychmiast ruszył na egzekucję. A ci, którzy go prowadzili, zmienili jego dobroć w nienawiść, sądząc, że jego słowa wypowiedziane były z pychy. A gdy miał umrzeć od uderzeń, westchnął i powiedział: „Panie, Ty wiesz, że mam moc znieść wielkie boleści na ciele, lecz na duszy cierpię to dobrowolnie z powodu Twego strachu”. I tak ten człowiek umarł, nie zostawiając tylko młodym, ale także całej nacji, przykładu szlachetnej pamięci.
Psalm
Ps 3 (2), 1-2. 3-4. 5-6. 7
Refren: Pan mnie wspiera.
Panie, jakże liczni są moi przeciwnicy! *
Jakże wielu powstaje przeciwko mnie!
Wielu mówi o mojej duszy: *
„Nie ma dla niego zbawienia w Bogu jego”.
Lecz Ty, Panie, jesteś moją tarczą, *
chwałą moją i Tym, który podnosi moją głowę.
Głosem moim wołałem do Pana, *
a On mnie wysłuchał ze swojej świętej góry.
Ja zasnąłem i spałem, *
i wstałem, bo Pan mnie wspiera.
Nie będę się bał tysięcy ludu, *
którzy ze wszystkich stron na mnie nacierają.
Panie, jakże liczni są moi przeciwnicy! *
Jakże wielu powstaje przeciwko mnie!
Wielu mówi o mojej duszy: *
„Nie ma dla niego zbawienia w Bogu jego”.
Lecz Ty, Panie, jesteś moją tarczą, *
chwałą moją i Tym, który podnosi moją głowę.
Głosem moim wołałem do Pana, *
a On mnie wysłuchał ze swojej świętej góry.
Ja zasnąłem i spałem, *
i wstałem, bo Pan mnie wspiera.
Nie będę się bał tysięcy ludu, *
którzy ze wszystkich stron na mnie nacierają.
I wszedł do Jerycha, i przechodził przez nie. A oto pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był przełożonym celników i był bardzo bogaty; i pragnął ujrzeć Jezusa, kto On jest, lecz nie mógł z powodu tłumu, bo był niskiego wzrostu. I pobiegł naprzód, i wszedł na sykomorę, aby Go ujrzeć, bo miał tamtędy przejść. A gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i zobaczył go, i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź szybko, bo dziś muszę zatrzymać się w twoim domu”. I pospieszył, i zszedł, i przyjął Go z radością. A widząc to, wszyscy szemrali, mówiąc: „Wszedł na gościnę do grzesznika”. Zacheusz zaś, stojąc, rzekł do Pana: „Oto, Panie, połowę moich dóbr daję ubogim; a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, oddam poczwórnie”. A Jezus mu rzekł: „Dziś zbawienie przyszło do tego domu, bo i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

