Jesteśmy bombardowani negatywnymi wiadomościami, coraz częściej doświadczmy stanu, który Ewangelista Łukasz opisuje z chirurgiczną precyzją: ludzie mdleją ze strachu i bezradności wobec potęg, których nie mogą kontrolować. To paraliżujące poczucie utraty gruntu pod nogami, lęk przed nieznanym jutrem i wizja rozpadu znanego nam świata stanowi centralny punkt napięcia w dzisiejszym czytaniu, dotykając najgłębszych pokładów ludzkiej egzystencji.
Historyczny kontekst zagłady i teologiczny sens proroctwa
Aby właściwie zrozumieć słowa Jezusa, musimy zanurzyć się w realia I wieku. Ewangelia według św. Łukasza, skierowana głównie do chrześcijan pochodzenia pogańskiego, łączy w tym fragmencie dwa wymiary czasowe: historyczny upadek Jerozolimy (zrealizowany w 70 roku n.e. przez wojska rzymskie Tytusa) oraz eschatologiczny koniec czasów (Paruzję). Dla ówczesnych Żydów zburzenie Świątyni było równoznaczne z końcem świata – było to miejsce zamieszkiwania Boga na ziemi. Jezus używa języka apokaliptycznego, pełnego obrazów kosmicznych katastrof, co jest typowe dla żydowskiej literatury tego okresu, służącej do opisywania radykalnych interwencji Boga w historię.
Jednak Chrystus nie jest tu tylko prorokiem zagłady. Wskazuje, że historia zbawienia nie kończy się na tragedii politycznej czy militarnej klęsce. Zapowiedź „deptania Jerozolimy przez pogan” wyznacza specyficzny „czas pogan” – okres misji Kościoła, w którym żyjemy, czas dany narodom na nawrócenie przed ostatecznym przyjściem Syna Człowieczego.
Bezradność wobec szumu morza – obraz współczesnych lęków
Obraz wzburzonego morza i spadających gwiazd to potężna metafora utraty punktów orientacyjnych. Dziś, choć nie zawsze widzimy rzymskie legiony, otaczają nas inne „wojska”: kryzysy ekonomiczne, zagrożenia geopolityczne, gwałtowne zmiany klimatyczne czy rewolucje technologiczne, które budzą trwogę narodów. Mechanizm jest ten sam – człowiek czuje się mały wobec sił globalnych. Ból wynikający z czytania to konfrontacja z naszą skończonością i brakiem kontroli.
Wielu ludzi reaguje na ten stan ucieczką lub odrętwieniem. Jednak nauczanie Kościoła katolickiego rzuca na tę rzeczywistość zupełnie nowe światło. Jezus nie zaprzecza, że będzie ciężko („będzie wielki ucisk”), ale zmienia wektor naszej uwagi. Zamiast patrzeć w dół, na ruiny i fale, każe patrzeć w górę.
„Nabierzcie ducha” – chrześcijańska strategia przetrwania
Kluczowym momentem perykopy jest wezwanie: „nabierzcie ducha i podnieście głowy wasze”. Dlaczego? Ponieważ dla wierzącego Powtórne Przyjście Chrystusa nie jest momentem egzekucji, lecz „odkupieniem”. To paradoks wiary: tam, gdzie świat widzi koniec, chrześcijanin dostrzega początek pełni życia. Syn Człowieczy przychodzi z „wielką mocą i majestatem” nie po to, by zniszczyć ludzkość, ale by ostatecznie pokonać zło, śmierć i cierpienie.
- Sakramentalne zakotwiczenie: W obliczu „szumu fal” życia, katolik znajduje stabilizację w Eucharystii, która jest zadatkiem przyszłej chwały i realną obecnością Tego, który nadchodzi.
- Wspólnota Kościoła: Ucieczka „w góry” może być dziś odczytana jako wezwanie do szukania schronienia w duchowych wyżynach i wspólnocie wierzących, a nie w izolacji.
- Boża Opatrzność: Wiara, że Bóg jest Panem historii (Pantokratorem), uwalnia od paraliżującego strachu. Nic nie dzieje się poza Jego wiedzą.
Co ja mogę zrobić?
Odpowiedź na to czytanie nie polega na budowaniu schronu, lecz na budowaniu ducha. Oto konkretne kroki:
- Zadbaj o stan łaski uświęcającej: Regularna spowiedź sprawia, że perspektywa spotkania z Sędzią staje się perspektywą spotkania z Miłosiernym Ojcem.
- Ogranicz „konsumpcję trwogi”: Zamiast karmić się sensacyjnymi wiadomościami, które powodują „mdlenie ze strachu”, sięgnij po lekturę Pisma Świętego lub adorację Najświętszego Sakramentu, by odzyskać pokój.
- Praktykuj cnotę nadziei: W rozmowach z bliskimi bądź tym, który „podnosi głowę”. Nie bagatelizuj problemów świata, ale wskazuj na to, że ostateczne słowo należy do Boga.


